niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 7

*Oczami Becky*
Nastał kolejny dzień w North Richland Hills. Deszcz wciąż delikatnie kropił, ale było znacznie lepiej niż dnia ubiegłego. 
Pierwsze, delikatne promienie słońca wpadające przez okno mojego pokoju, zmusiły mnie powstania około godziny dziesiątej. Zmartwiona wrzaskami, które dobiegały z dołu pobiegłam sprawdzić co się stało. 
Kendall, James i Carlos zachowywali się jak dorośli hrabiowie i w swoich piżamach, siedząc w jadalni popijali kawę w porcelanowych filiżankach mamy. Taka atmosfera zapanowała dopiero kilka sekund po tym jak znalazłam się w jadalni, gdyż wcześniej ci kulturalni panowie darli się na cały głos. 
-Co wy tutaj robicie?- zapytała, nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego.
-Pijemy kawę i jemy ciasteczka, młoda damo.- odpowiedział Carlos i puścił oczko do pozostałych. 
-Na prawdę. Jakieś dwie minuty tamu wydawało mi się, że pakujecie się na wspólne wakacje w Las Vegas z hipopotamem i małpą. - odpowiedziałam.
-Ależ to nie dorzeczne! Na jakiej podstawie śmiesz nas oskarżać.- zaprotestował moim słowom James.
-Pomyślmy- otwarta walizka, gitara, dwie tony ubrań i popcorn na podłodze chyba o czymś świadczą.- wyjaśniłam.
-Kurde, a mówiliście, że nie zauważy.- wyszeptał Carlos do chłopaków, przez mocno zaciśnięte zęby.
-Ehh, chłopcy. Macie czterdzieści minut, żeby to posprzątać. Jak wrócę ma być czysto a na stole ma stać śniadanie dla mnie.- oświadczyłam i w szybkim tempie udałam się do łazienki.
*Oczami Carlosa*
-Ja i James się zajmiemy sprzątaniem, a ty Kendall zrobisz Becky śniadanie. Tylko błagam- nie otruj jej.- rozdzieliłam obowiązki i każdy wziął się do roboty. 
Po upłynięciu czterdziestu minut, Basanti wróciła do jadalni.Nie zwracając uwagi na odwaloną przez nas robotę usiadła do śniadania i tak jak co dzień go zjadła.
-No chłopcy, świetnie się spisaliście. A teraz żegnam was. Idę odebrać wyniki.- oświadczyła dziewczyna i po krótkich chwilach, nie było jej w domu.
*Oczami Becky*
Szłam powoli w kierunku domku Nicole. Ciepły, letni wiatr targał moje szatynowe włosy. Niespodziewanie na swojej drodze ujrzałam Jacka.
-Odejdź.- powiedziałam, nie mając ochoty na żadną konwersacje z nim.
-Wróć do mnie.- oświadczył, a ja wybuchnęłam ironicznym śmiechem.
-Mam do Ciebie wrócić? Po tym jak mnie zdradziłeś, jak okradłeś moją rodzinę i ja zwyzywałeś?! Jesteś skończonym dupkiem i idiotą jeśli myślisz, że do Ciebie wrócę.- oświeciłam chłopaka, gorzkimi słowami.
On jednak nie zamierzał się poddać. Chwycił mnie za nadgarstki i bardzo mocno je ścisną tak, że po woli traciłam w nich czucie. Jednak miałam wyjście z tej sytuacji. Wystarczył mi dwa ruchy, aby powalić chłopaka na ziemię.
-Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie i do mojej rodziny.- poinformowałam chłopaka i odeszłam.
***
*Oczami Nicole*
*Tydzień później*
Minął okrągły tydzień. Ja i Becky ukończyłyśmy liceum. Maturę napisałyśmy bardzo dobrze i świadectwa też nie były złe. W tamtym momencie szłyśmy ulicami Los Angeles. Logan nie chciał długo czekać, dlatego od razu po zakończeniu roku szkolnego przeprowadziliśmy się do L.A... już na stałe.
W tamtej chwili wracałam wraz z przyjaciółką z centrum handlowego, gdzie kupiłyśmy ubrania na wieczór. Mieliśmy sobie zorganizować imprezę- nie wielką, bo tylko dla naszej szóstki, ale imprezę.
Gdy dotarłyśmy do domu, dochodziła godzina piąta, co znaczyło, że mamy tylko godzinę na przygotowania. Czym prędzej udałam się z Basanti do naszego pokoju, aby przygotować się na wieczór. W przygotowaniu pomagałyśmy sobie nawzajem, przez co mój strój i stój Becky, były wspaniałe.
Gdy impreza się rozpoczęła, czekała nas wizyta niespodziewanego i niezbyt przyjaznego gościa.

Rozdział 6

*Oczami Nicole*

-To są jakieś żarty? - spytałam zszokowana zachowaniem Logana. - I wstań. Nie rób z siebie jeszcze większego debila. 
-Będę  tak klęczał dopóki mi nie wybaczysz. - spoglądał na mnie pytającym wzrokiem. 
-Skąd mam wiedzieć, że jak znowu wyjedziesz to nie znajdziesz sobie innej? 
-Wyjedziesz ze mną i chłopakami, zamieszkamy razem w L.A. 
-Nie zostawię tu samej Becky, bo mi się zachciało chłopaka pilnować. 
-Zabierzemy ją też. Wiem, jestem debilem... zrobiłem źle... ale chcę to naprawić. Kocham cię! To uczucie jest silniejsze ode mnie. Wiem, możesz mi tego nie wybaczyć, ale będę walczył o ciebie. Tak jak walczyłem przedtem...
-I będziesz taki zazdrosny jak przedtem? - spytałam. Łzy leciały mi po policzkach. 
-Tak. Abyś tylko była przy mnie. I przepraszam, że wcześniej ci ubliżałem. Po prostu...
-Wiem, ja tak samo.
-Wybaczysz mi? 
-Nie wiem... -odwróciłam się aby  nie widział jak płaczę i jak bardzo mi zależy.
Wstał i podszedł do mnie. Obrócił mnie ku sobie i objął w talii. Był co prawda jeszcze przemoczony, ale nie obchodziło mnie to. Schowałam twarz w jego ramieniu i zaczęłam płakać. Sama nie wiem czemu. Ze szczęścia? Ze smutku? Ale tego teraz tak bardzo pragnęłam. Jego... Zranił mnie, ale... teraz mnie przeprosił, a coś we mnie pękło. Podniosła głowę aby spojrzeć mu w oczy i wyszeptałam jedno słowo. -Przepraszam.- Schylił lekko głowę i nasze usta się złączyły w długim i namiętnym pocałunku.

*Oczami Becky*

Powstrzymałam się. Wyszłam z gabinetu i wtuliłam się w Kendalla szepcząc -Dziękuję. Wziął mnie za rękę i poprowadził. Niczego nie świadomi weszliśmy do domu. Usłyszeliśmy śmiech Jamesa i walizkę w korytarzu. Spojrzeliśmy po sobie i poszukaliśmy chłopaka.
-Wy już wyjeżdżacie? - spytałam.
-My jeszcze nie, ale Nolly tak.
-Czemu? Tak bardzo ją wkurzyliście? I czemu Carlos jej pomaga? - spytał Kendall.
-Nazwała cię Becky idiotką i Logan dał jej pół godziny na wyniesienie się stąd. Carlos jej pomaga aby zdążyła przed czasem bo zostało jej już tylko trzy minuty. - wytłumaczył James śmiejąc się nadal.
-A gdzie teraz jest mój brat?!
-Wyszedł z domu mówiąc tylko, że musi coś naprawić. A czemu pytasz?
W tej chwili po schodach zeszła Nolly. Podeszłam do niej i dałam jej w twarz.
-Nie znasz mnie, a nazywasz mnie idiotką?! - krzyknęłam na cały głos. Chłopacy tylko spojrzeli po sobie.
-Myślisz sobie smarkulo, że jesteś taka fajna?! W życiu nic nie osiągniesz taką urodą jak twoja.
-Wystarczy mi mój charakter, czyli przeciwieństwo twojego!
-Dziewczyny uspokójcie się. Nolly masz jeszcze piętnaście sekund. Taksówka już na ciebie czeka. - wtórował nam James.
Niechętnie wyszła z domu, a chłopacy zaczęli się śmiać.
-Becky, słonko. Nie zawracaj sobie głowy tym co ona powiedziała. Nie jesteś idiotką. Jesteś idealna... dla mnie. - spokojnie i miło zwrócił się do mnie Kendall.
-Masz rację. - objął mnie w pasie.
-Ej... A wy jesteście ze sobą? - spytał Carlito.
-A jeśli nawet, to co? Zazdrosny? - spytał Kendall, a ja wyrwałam się z jego objęć.
-Nie tylko tak pytam.
-Wiecie może co Logan miał na myśli mówią, że musi coś naprawić?
-Chyba się domyślam. - i w tej chwili zabrzęczał mój telefon.
-Kto pisz? - spytali równocześnie.
-Nicola... a raczej Logan. - nie wiem czemu, ale się uśmiechnęłam.
-Co pisze... piszą? - poprawił się Kendall.
-Becky, chciałbym cię poinformować, że nie wrócę do domu. Nie muszę ci chyba pisać co się stało. Poinformuj rodziców. Twój kochany brat, Logan. - wyrecytowałam im całą wiadomość.
-No to już wiemy o co mu chodziło.
-A oni ten? - uderzyłam lekko Carlosa w tors.
-Ja przedwcześnie matką chrzestną nie chcę zostać, więc nie kracz. - odparłam poważnym tonem po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Rozdział 5

*Oczami Logana*
Chłopcy i Becky wrócili do domu bardzo późno, tym razem bez Nicoli. W pewien sposób mnie to ucieszyło, ale jednak w głębi swojego serca poczułem ból.
Nastał kolejny piękny, letni dzień a słońce mocno świeciło. Dochodziła godzina siódma rano, a cały dom jeszcze spał z wyjątkiem mnie i rodziców, którzy wcześniej wyszli do pracy. 
Na palcach wkradłem się do pokoju siostry i równie cicho usiadłem przy jej łóżku. Wyglądała ślinie, kiedy spała. 
-Co ty tutaj robisz?- zapytała, powoli otwierając swoje uśpione oczęta.
-Przyglądam się.- odpowiedział.
-Jak chcesz się gapić to idź do tej swojej Nolly. Tempa idiotka.- powiedziała, przewracając się na drugi bok. 
-Dobrze, w taki razie sobie idę.- oświadczyłem, mając nadzieje, że mnie za trzyma tak jak to robiła kiedy miała pięć lat. 
Jednak ona jedynie krzyknęła droga wolna i znów zapadła w głęboki sen.Nie wiedziałem za co jest na mnie taka wściekła. Przecież zawsze uwielbiała spędzać, ze mną czas i nigdy tak długo się nie gniewała.
Zawiedziony zachowaniem siostry, udałem się do kuchni gdzie czekał na mnie Kendall. Widocznie chłopak obudził się kiedy byłem u Becky.
-Co się dzieje stary?- zapytał i zaczerpną łyk napoju z kubka. 
-Becky jest na mnie zła.- odpowiedziałem, nalewając sobie kawy. 
-Naprawdę?!- odrzekł ironicznie i o mało co nie zachłysną się kawą.
Rzuciłem w niego brudną ścierką, a on z trudem starał się uspokoić i przestać śmiać.
-Wychodzę!- usłyszałem krzyk Becky i zatrzaskujące się drzwi.
Już chciałem za nią biec i zatrzymać, ale Kendall mnie zatrzymał.
-Ja z nią porozmawiam, tobie i tak nic nie powie.- oświadczył i ruszył za Basanti.
*Oczami Becky*
Szłam marszowym krokiem w kierunku domu Nicole. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki i męską dłoń na ramieniu. Gdy odwróciłam swoją głowę, ujrzałam Kendalla. Swoimi zielonymi tęczówkami wpatrywał się we mnie. 
-Logan kazał Ci tutaj przyjść?- zapytałam zrzucając jego dłoń z mojego ramienia i powracając do dalszego marszu, w czym zaczął mi towarzyszyć.
-Może.- odpowiedział tajemniczo, choć i tak znałam prawdę.- Tak właściwie gdzie idziesz?
-Do Nicoli, a potem na sesję. 
-Na sesję?!- zdziwił się blondyn.
-Tak. Nicki często robi mi sesje, a potem ze zdjęć na nich wykonanych robimy albumy. 
-Mogę się dołączyć do dzisiejszej sesji?
-Jeśli chcesz.
***
Sesja trwałą już od dobrej godziny. Zabawa była świetna. Słońce coraz mocniej świeciło i robiło się coraz cieplej. Gdy Kendall zdjął swoją bluzę i pozostał w samym podkoszulku, na jego ramieniu ujrzałam tatuaż. Wtedy właśnie wspomnienie wróciło. Pamiętam gdy jako nastolatka zapragnęłam zrobić sobie tatuaż, ale gdy Logan się o tym dowiedział, kategorycznie mi tego zabronił.
W tamtej chwili bardzo go zapragnęłam. Pamiętałam jak miał wyglądać. Gdy tylko Nicole i Kendall spuścili ze mnie wzrok uciekłam im i udałam się do najbliższego studia tatuażu.
*Oczami Kendalla*
Poszła do salonu tatuaży?! Po co, dlaczego?!
Gdy tylko razem z Nicki zorientowaliśmy się, że Becky zniknęła od razu pobiegłem za nią. Nie miałem bladego pojęcia, że będzie chciała iść zrobić sobie tatuaż. Kiedy zadzwoniłem w tej sprawie do Nicki, ona szybko wszystko mi wyjaśniła. Postanowiłem dowiedzieć, się czy, rzeczywiście chcę w ten sposób zemścić się na bracie. Wszedłem do salonu. Drzwi do jednego z pomieszczeń były delikatne uchylone dzięki czemu ujrzałem Becky. Bez żadnego pytanie czy pozwolenia udałem się do pokoju, w któym znajdowała się szatynka.
-Kendall, co ty tutaj robisz?- zapytała, zadziwiona moja obecnością.
-Robisz to tylko ze względu na Logana, prawda?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-To co robimy ten tatuażyk?- usłyszałem głos tatuażysty, który właśnie wszedł do sali.
-Proszę poczekać chwileczkę, muszę porozmawiać z przyjacielem.- oświadczyła Becky wskazując ręką na moją osobę. 
Mężczyzna wykonał prośbę brązowookiej.
-Tu nie chodzi tylko o Logana. Od czasów dzieciństwa chciałam się czymś wyróżniać, a kiedy zaświtał mi pomysł z tatuażem pomyślałam, że to całkiem dobry sposób. Jednak gdy powiedziałam ty Loganowi od się na mnie wściekł. Krzyczał na mnie i prawił wykład trwający dwie godziny. Teraz chcę mu udowodnić, że nie ma władzy nad mną. - wyjaśniła dziewczyna, a następnie opuściła głowę. 
-Powiesz mi chociaż, jak on ma wyglądać?
Kiedy to powiedziałem Becky wyciągnęła ze swojego plecaka rysunek i podała mi go do ręki. Tatuaż był nie wielki i ładny.
-Pamiętaj, że z tatuażem będziesz już do końca swoich dni, a jeśli go usuniesz to i tak pozostanie po nim blizna. To twoja decyzja, czy go zrobisz czy nie.Jakby co, czekam na korytarzu.- oznajmiłem, a następnie wyszedłem z pomieszczenia. 
*Oczami Logana*
Krzątałem się po domu, zmartwiony tym co się dzieje z Becky.
-Logan weź się nie martw, przecież Becky jest z Kendem, nic jej nie będzie.- Carlos i James ciągle mnie pocieszali i stara uspokoić.
-Nie wiadomo. Nie wiemy co tej idiotce może przyjść do głowy.- powiedziała Nolly i w tamtym momencie krew we mnie wezbrała.
-Jak nazwałaś moją siostrę?- zapytałem.
-Idiotka.- odpowiedziała pewnie brunetka.
-To nie Becky jest idiotką, to ty jesteś idiotką. Jak możesz nazywać tak moją siostrę. A ja byłem głupi i chciałem Ci się oświadczyć. Nolly- z nami to już koniec. Masz pół godziny, żeby się stąd wynieść, a ja w tym czasie coś naprawić.- oznajmiłem i chwytając kurtkę (bo na dworze zaczynało padać) udałem się w kierunku domu Nicole.
-Logi zaczekaj!- słyszałem za sobą, ale nie miałem ochoty więcej z nią rozmawiać. 
Dopiero teraz uświadomiłem sobie kto jest dla mnie najważniejszy.
*Oczami Carlosa*
Nolly siedziała na kanapie z twarzą skryta w twarzach. Usiadłem obok niej.
-Jest Ci smutno?- zapytałem.
-Tak.- odpowiedziała.
-Rozumiem...
-Naprawdę?!
-Tak... masz tylko pół godziny na spakowanie się. Choć, pomogę Ci.- oświadczyłem ciągnąc ją za rękę i idąc do jej pokoju.
James w tym samym czasie dusił się ze śmiechu.
*Oczami Nicole*
W swoim pokoju usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Mają nadzieje, że to Becky i Kendall, zbiegłam na dół otworzyć. Jednak w drzwiach zamiast nich zobaczyłam przemoczonego do suchej nitki Logana. Chłopak bez słowa wziął mnie na racę i kilak razy zakręcił się w okołu własnej osi. 
-Przepraszam za wszystko. Błagam Cię, wybacz mi. Nolly to była jedna wielka pomyłka. Proszę, chcę zacząć wszystko od nowa, Nicole.- oświadczył ostawiając mnie na ziemię i klękając przed mną na kolana.

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 4

*Oczami Besky*
-Nigdzie jej nie ma - wrzasnęłam na cały głos, stając na środku chodnika i opierając dłonie na kolanach. Byłam zmęczona dwugodzinnym, nieustanym bieganiem. 
-Byliśmy już chyba wszędzie - skomentował zdyszany Carlos.
-Nie, nie byliśmy jeszcze w jednym miejscu. - powiedziałam, a w mojej głowie zabłysnął pomysł.- Choć Carlito!
Jeszcze  szybciej niż wcześniej biegłam w kierunku centrum handlowego, gdzie  mieścił się sklep kuzynka Nicole - Mitchela. Chłopak zajmował się  sprzedażą sprzętów fotograficznych, a moja przyjaciółka uwielbiała tam  przebywać i pomagać kuzynowi. 
-Nicki, jak dobrze, że jesteś.- krzyknęłam razem z Peną, gdy w jednej części sklepu ujrzałyśmy brunetkę.
-Becky,  wiem, że miałam być silna, ale nie kasz mi tam dzisiaj wracać. Nie  wytrzymam z nim dłużej.- oświadczyła Nicki, ze łzami, które tliły się w  jej ciemnych oczach.
-Rozumiem cię i wcale nie każe Ci tam wracać. Sama mam dość tej plastikowej idiotki.A teraz chodź, będziemy się bawić!
***
''Becky, mamy już dość Logana i Nolly. Powiedźcie gdzie jesteście- chcielibyśmy się trochę zabawić. Kendall''
Taką  wiadomość otrzymałam piętnaście minut wcześniej, po których upłynięciu  na naszej ukochanej polanie pojawił się Kendall i James. Wspólnie  rozegraliśmy mecz siatkówki i robiliśmy sobie zdjęcia, a następnie  zmęczeni usiedliśmy pod drzewem i wpatrywaliśmy się w chmury. 
-Ej, która godzina?!- zapytała Nicki, przeciągając się na trawie.
-Czwarta po południu.- oznajmił wszem i wobec James. 
-O kurczę. - wstała szybko. 
-Co się stało? - spytał Kendall. 
-O czwartej miałam pomóc mamie przy kolacji, bo przyjeżdża rodzina na imieniny mamy. 
-No to my ci pomożemy. - oznajmiłam, a wszyscy przytaknęli i szybko ruszyliśmy do dziewczyny domu. 
-Jestem mamo! - krzyknęła Nicole. 
-Miałaś być 20 minut temu. - odpowiedziała jej rodzicielka i zdziwiła się na nasz widok. 
-Mamo to jest Carlos, James i Kendall, a Becky to już znasz od 18 lat. - wskazała po kolei. - Dzisiaj wszyscy ci pomożemy.
-Nie musicie...
-Ale chcemy, - Carlos nie dał dokończyć pani  Night. 
-No dobrze.
Wszyscy świetnie się bawiliśmy, a chłopacy najbardziej. Kendall z Jamesem zaczęli wojnę z mąka, a my mieliśmy z tego ubaw i także się dołączyliśmy. Mama Nicoli nagrywała nas, Byliśmy cali biali. Pan Night bezradnie spojrzał na nas i tylko rzucił: 
- No to teraz możecie iść się wykąpać do basenu. - Z Nicki spojrzałyśmy po sobie i za rękę zaciągnęłyśmy do ogrodu gdzie był wielki basen chłopaków. James pierwszy wskoczył do basenu, a Kendalla musiałyśmy wrzucić.Rodzice Nicoli przynieśli nam ręczniki i kazali nie wchodzić do domu kiedy nie będziemy mokrzy.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 3

*Oczami Nicoli*

Wstałam wcześnie rano jak to miałam w zwyczaju u Becky. Pozwalałam jej dłużej spać a sama schodziłam na dół i rozmawiałam sobie z panią Henderson. Śmiałam się, że jest moją drugą mamą. 
Poszłam do łazienki się odświeżyć i idąc już korytarzem na dół zauważyłam Carlosa wpatrującego się w zdjęcie powieszone na ścianie.Podeszłam do niego i spojrzałam także na punkt jego zainteresowania.
-Co cię tak zainteresowało w tym zdjęciu?- spytałam go, a on spojrzał się na mnie.
-Kiedy to było? Za co ten puchar i kto jest na tym zdjęciu.
-22 Lipca 1999 rok. 1 miejsce za taniec towarzyski w konkursie dla dzieci do lat 12. I nie poznajesz Logana? - wyrecytowałam mu.
-A ta dziewczyna?
-To ja. - uśmiechnęłam się.
-Ty? Zmieniłaś się. I z Loganem? - spytał podejrzliwie czy go czasem nie okłamuję.
-Tańczyć miała Becky, ale złamała nogę więc mnie wzięli za zastępstwo.
-I wyszło wam to. Wtedy się nie kłóciliście?
-Wtedy to był tylko brat mojej przyjaciółki, ale później coś między nami zaiskrzyło. - spuściłam wzrok, smucąc się.
-Opowiesz mi jak to było? Całe wasze dzieciństwo.
-No nie wiem... A w ogóle to co cię to tak interesuję?
-Chciałbym po prostu wiedzieć jak ten debil mógł zostawić taką wspaniałą dziewczynę jak ty.
-Nie mów tak bo się zaczerwienię.- uśmiechnęłam się do niego. - Chodź na dół to ci opowiem.
Zeszliśmy razem do kuchni. Przy okazji zrobiliśmy sobie kakao i opowiedziałam mu wszystko po kolei. Jak to się bawiliśmy razem we trójkę, jak Logan pomagał nam się uczyć i jak się w sobie zakochaliśmy. Później ze szczegółami Carlos dowiedział się o naszej kłótni.

*Oczami Carlosa*

Słuchałem z zaciekawieniem jak Nicola opowiadała o znajomości z rodzeństwem Henderson. Prawdę mówiąc wzruszyłem się gdy wspominała o tym jak była z Loganem. Jest świetną dziewczyną, ale traktuję ją jak przyjaciółkę. Znamy się niecałe dwa dni, a ja już o niej wiem prawie wszystko... prawie. Może coś prze de mną ukrywa, ale nie dowiem się tego teraz. Chciałem jej też coś o sobie powiedzieć, ale na nasze nieszczęście Nolly weszła do kuchni.
-Gdzie moja kawa? - spytała.
-Zrób sobie. - odparłem.
-Młoda jestem gościem, dalej tu ma stać kawa. No dalej. - zwróciła się do Nikoli.
-Dla twojej wiadomości ja tu też jestem gościem i nie masz prawa rządzić innymi. -dziewczyna, aż wstała i spojrzała jej się prosto w oczy.
-No i co smarkulo? Będziesz rządzić w nie swoim domu? - uśmiechała się ironicznie.
-Przestańcie. Nie czas i miejsce na kłótnie. - stanąłem między nie.
-Wiesz, że oprócz Logana nikt cie tu nie chce. Bo jesteś zapatrzona w siebie. -kontynuowała Nicola  kłótnie.
-Przestań smarkulo!
-Jesteś ode mnie starsza tylko o rok i mówisz do mnie smarkulo? Brawo za charakter.
Nolly ze złości nie wytrzymała i strąciła na podłogę wazon, który stał na stole. Nicola aż odskoczyła.
-I co narobiłaś?! To najukochańszy wazon pani Henderson! - krzyknęła na nią szatynka.
-Jeden wazon to nie powód do zmartwień. Kupi sobie nowy.
-On był wyjątkowy, bo dostała go od Logana!
W tej chwili w kuchni pojawili się pozostali.
-Co tu się stało? - spytała Becky.
-Nicola strąciła specjalnie na podłogę wazon. - Nolly zatkała buzię Nicoli aby nie mogła pierwsza mówić. -I nie wierzcie jej. Będzie chciała wszystko zrzucić na mnie. mówiła słodkim głosem. Widząc po Loganie to wierzył jej.
-No tak.... Bo najlepiej wszystko zrzucić na mnie. Sorka Becky i Carlos, ale wychodzę. - jak powiedziała tak zrobiła. Siostra tego debila pobiegła za nią. Ja uczyniłem to samo tylko jeszcze powiedziałem Loganowi:
-Nie wierze stary jak możesz być tak głupi.

***
Hejka. Zapraszam serdecznie do komentowania rozdziałów. Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Pozdrawiamy Karolina/logusiowa12 oraz Basia/Becky/Basanti. 

Rozdział 2

*Oczami Becky*
Ile sił w nogach biegłam za przyjaciółką. Mimo tego iż w biegach byłam pierwsza w klasie nie mogłam jej dogonić i po jakim czasie kompletnie nie wiedziałam gdzie jest. Postanowiłam poszukać jej w naszym zakątku. Było to miejsce gdzie zawsze spędzałyśmy najtrudniejsze chwile. Mała polanka z niewielkim jeziorkiem dla jednych wydawała się niczym, dla nas była niespotykanym skarbem. 
Nie myliłam się- Nicole siedziała zapłakana nad brzegiem i wrzucała do wody niewielkie kamienie.
-Nie płacz! On nie jest tego warty.- powiedziałam siadając przy brunetce i objęłam ją ramieniem.
-Jak możesz tak mówić, przecież to twój brat?- odrzekła dziewczyna przez łzy, które wciąż spływały po jej policzkach.
-Masz rację, ale to nie upoważnia go do tego by ranił moją przyjaciółkę. A teraz choć. Pokaż mu jaka jesteś silna, choć nawet nie musisz się do niego odzywać. Jeśli będziesz miała ochotę to u mnie zanocujesz.
-Dziękuje.- odpowiedziała i mocno mnie uścisnęła.
***
*Oczami Nicole*
Tak jak powiedziała Basanti- postanowiłam być silna, a po za tym dawno już u niej nie nocowałam. Przed powrotem do domu szatynki, zaszłyśmy do mnie po kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Gdy znalazłyśmy się ponownie przed posiadłością Hendersonów wspomnienia znów ogarnęły moja głowę.
-Będzie dobrze, zobaczysz.- wyszeptała Becky i równym krokiem weszłyśmy do środka. 
-Co ta de...- naskoczył na mnie Logan.
-Zamknij się rozumiesz! Ona jest moja przyjaciółką i gościem tego domu, który po części jest mój. Nie masz prawa ją wyzywać- ja jakoś nie obrażam twoich kumpli. Więc albo mów coś mądrego albo się zamknij.- krzyknęła głośno Rebecca, a brunet zamilkł zdziwiony zachowaniem swojej ''małej'' siostrzyczki.- Choć Nicki, pogramy w siatkówkę. 
Raźnym krokiem szłam za przyjaciółką do ogrodu, równie zdziwiona jej zachowaniem co Logan. Co prawdę Becky zawsze była bardzo zadziorna i walczyła w obronie najbliższych, ale nigdy nie widziałam by odezwała się tak do swojego brata.
***
*Oczami Becky*
Gdy byliśmy w połowie meczu, pod dom podjechała czarna jak smoła limuzyna. Po chwili wyłoniła się z niej długonoga dziewczyna. Była bardzo odświętnie ubrana i kierowała się w stronę naszej bramki.
-Przepraszam Cię dziewuszko, czy to rezydencja Państwa Henderson?- zapytała, a jej głos zadźwięczał w moich uszach.
-Tak, w czym mogę pomóc.- odpowiedziałam, podając piłkę Nicole i pochodząc do furtki.
-Nazywam się Nolly Folan. Szukam Logana Hendersona- jak sądzę po twoich ubraniach- twojego pracodawcy.
-Przepraszam, że co? Nazywam się Rebecca Henderson i jestem młodszą siostrą Logana.- uświadomiłam brunetkę i spiorunowałam ją swoim spojrzeniem.  
-Nolly, kochanie- widzę, że już poznałaś moja siostrę.- usłyszałam za plecami głos brata i przed wejściem pojawiła się cała reszta zespołu.
-Oh tak- jesteście bardzo podobni, od razu wiedziałam, że to ona.- przemówiła piskliwym głosem brunetka.
-Ja też od razu poznałam, że to Nolly. To wszystko dzięki tej tonie tapety i IQ równym minus dwadzieścia.- odpowiedziałam i złośliwie się uśmiechnęłam.
Logana nawet nie obchodziły moje słowa. Był zbyt wpatrzony w tą wyfiokowaną laleczkę na szczudłach. 
-Już jej nienawidzę.- powiedziałam podchodząc do chłopak z BTR.
-Spokojnie my też.- odrzekli równym chórkiem.
***
Nadeszła godzina dziewiętnasta, a za oknem było już ciemno. Mój brat i jego ''ukochana'' wyszli na randkę pozostawiając mnie i Nicki pod ''opieką'' reszty muzyków. 
-Co robimy?- zapytałam ciężko wzdychając i przerywając jednocześnie długą, niezręczną cisze.
-Co powiecie na jakiś film.- przemówił jeden z pośród nich, a na imię było mu Kendall.
-Czemu nie.- odrzekła Nicole.
Moja przyjaciółka wciąż była nieźle przygnębiona. Nie dość, że powitanie jakie sprawił jej Logan było beznadziejne to dodatkowo zjawiła się ta idiotka, Nolly.
Minut za minutą mijały. Chłopcy zadecydowali, że obejrzymy ''The Ring'' i w czasie gdy oni go włączali, ja i Nicki poszłyśmy przygotować popcorn. 
-I co, któryś Ci się podoba?- zadała pytanie brunetka, choć zapewne dobrze wiedziała co odpowiem.
-Ile razy mam Ci powiedzieć, ja tam w miłość nie wierzę. Prawdziwej miłości nie ma, o czym przekonałam się po związku z Jackiem. Nie zamierzam cierpieć przez jakieś głupie zauroczenie.- oświadczyłam i wraz z przyjaciółką wróciłam do salonu, gdzie czekał na nas seans.
***
Rozdział drugi jest gotowy i napisała go(tak jak było zapowiedziane) Basia. Przepraszamy was za jakiekolwiek błędy, które mogły pojawić się w tekście oraz prosimy o komentarze. Pozdrawiamy Karolina/logusiowa12 oraz Basia/Becky/Basanti. 



sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 1

*Oczami Nicole*
 Najgorsze co teraz mnie czeka to matura. Za chwilę wchodzimy do sali gdzie mamy pisać. Moja mama postarała się abym dobrze wyglądała, a ja za to pomogłam Becky ślicznie wyglądać. Wielki stres mnie naszedł kiedy weszłam i zajęłam swoje miejsce. Spojrzałam na przyjaciółkę, a ona na mnie. 
***
*Oczami Becky*
-Nigdy nie miałam takiego stresu jak dzisiaj. -odparłam popijając koktajl truskawkowy. 
-Miałam tak samo. - powiedziała. 
-Wpadniesz później do mnie? - spytałam, zobaczyłam grymas na jej twarzy. 
-Wiesz, że wolałabym nie. 
-No proszę cię. - błagałam ją. - Nawet nie musisz z nim gadać. Będzie pewnie zajęty swoimi przyjaciółmi. 
-A nie zapomniałaś, że jesteś jego oczkiem w głowie? Nie pamiętasz jak się z nim pokłóciłam? Przez telefon. 
-Wiem bo byłam przy tym. - zaczęłam chichotać. Nicki gdyby mogła zabiłaby mnie właśnie wzrokiem. - No co? Jeszcze dzwoniłaś z mojego telefonu i słyszałam jak się wyzywaliście. Ja tam nie wierze w miłość. 
-Jeszcze zobaczysz gdy ktoś wpadnie ci w oko. To dopiero nie będę cię mogła upilnować. - teraz to ona się uśmiechnęła. 
 Dokończyłyśmy nasze koktajle i rozeszłyśmy się w stronę naszych domów. 
***
*Oczami Nicole*
 Byłam już niedaleko domu Hendersonów. Miałam mieszane uczucia. Szłam tam tylko dla Becky Aby nie czuła się samotna. Czterech chłopaków i ona sama no, i oczywiście rodzice, którzy i tak pracują. Chciałam także pokazać Loganowi co stracił zostawiając mnie. Na początek ubrałam się olśniewająco. Weszłam do domu pewnym krokiem. Państwa Hendersonów nie było, a tej czwórki też jeszcze nie. 
-Gdzie jesteś ?! - krzyknęłam na cały dom. 
-Na górze w łazience! - odkrzyknęła. 
 Weszłam na górę . Nie wierzę, że rodzice Becky trzymają zdjęcie moje i Logana. Wszystkie jego zdjęcia, które posiadałam już dawno wzięłam podarłam, a później spaliłam z gorzkimi łzami. Weszłam do pokoju dziewczyny i położyłam się na łóżko. 
-Jestem. - przyjaciółka weszła do pokoju pięknie ubrana
-To głupi pomysł, że tu jestem. - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. 
-Wcale nie. Chodź na dół bo już są. 
 Z niechęcią udałam się za przyjaciółką. Zeszłam na dół i stanęłam obok schodów. 
-Logie. Jak ty wyrosłeś. - krzyknęła Becky przytulając się do brata. - I miło mi was poznać. - przywitała się kolejno z trzema pozostałymi. 
-Hej, a ty to? - spytał chłopak o imieniu Carlos. 
-Nicola. Przyjaciółka Becky od dziecka. - uśmiechnęłam sie do niego i przywitałam się kolejno z pozostałymi. 
-Logan, debilu... przywitaj się z Nicole - przyjaciółka szturchnęła brata. 
-Nie musi się fatygować. Mi to tam obojętnie. - odparłam. 
-No tak bo tobie wszystko jest obojętne. - powiedział. 
-Masz rację. Od naszego ostatniego telefonu. - uśmiechnęłam się ironicznie. 
-Będziesz mi to teraz wypominać? Nie możesz znieść tego, że kocham kogoś innego? 
-Mogłeś to chociaż inaczej zakończyć. 
-Jak niby? 
-Kochałam cię, byłeś dla mnie wszystkim. Teraz to możesz się wypchać. 
 Nie mogłam tego już wytrzymać. Wyszłam jak najszybciej z domu. Nie wiedziałam jak będę musiała znieść całe wakacje w tym samym mieście co on. 
*Oczami Logana*
 Wspomnienia wróciły. Nasze wspólne wypady, wycieczki... Nie! Muszę się opanować. Ja przecież kocham Nolly. To z nią mieszkam i jestem, a niedługo pragnę jej się oświadczyć. Nicole musi zrozumieć, że nie będziemy już razem. 
-No i co narobiłeś?! - krzyknęła na mnie moja siostra. 
-Wiesz, że nie jest między nami za miło. Mówiłem ci, że masz przestać się z nią przyjaźnić. 
-Ona jedna mnie rozumie i nie miałeś prawa się tak zachować! Ona była moim gościem! 
-Nie zniosę jej towarzystwa. 
-No to na nią nie zwracaj uwagi! Idę z nią pogadać i nie zatrzymasz mnie. 
 Wyszła z domu. Przyjaciele cały czas się przysłuchiwali naszej rozmowie. Usiadłem na kanapie i schowałem twarz w dłoniach. 
-Stary o co chodzi? - spytał Carlos. 
-No bo wiesz my nie jesteśmy w temacie. - wytłumaczył James. 
-Nicole to moja była. Zerwałem z nią kiedy poznałem Nolly. - odparłem. 
-Świetnie. Wzorowy z ciebie mężczyzna. - Carlos nie krył śmiechu. 
-Wiem. Pokaże wam gdzie będziecie spać.
***
Jak widzicie rozdział pierwszy jest już gotowy, a napisała go Karolina. Następny rozdział będzie autorstwa Basi i pojawi się albo jutro, albo za tydzień. Na razie to tyle. Pozdrawiamy, xoxo, Karolina/logusiowa12 oraz Basia/Becky/Basanti.


Powitanie/Prolog

*Oczami Nicole*
 Zadzwonił budzik. Leniwie wstałam z łóżka i odświeżyłam się. Zeszłam na dół na śniadanie, które mama jak co rano mi zostawiała na stole. Niestety pracowała z tatą od rana do późnego wieczora, ale zawsze dostawałam wynagrodzenie. Wycieczki, nowe rzeczy i tym podobne. Zauważyłam na stole małą karteczkę, która zawierała informację skierowaną dla mnie. -Niestety córeczko, nie będziemy mogli wyjechać w te wakacje. Babcia się rozchorowała, a my musimy się nią zająć. Całuję mama. - prawdę mówiąc ucieszyłam się. No bo co innego mogłoby być fajne niż spędzenie wspólnych wakacji z najlepszą przyjaciółką Becky. 
***
 W szkolę szybko znalazłam Basanti. Musiałam poinformować ją o tym, że nigdzie nie wyjeżdżam po napisaniu matury. 
-Coś ty taka podekscytowana? - spytała mnie kiedy stanęłam przed nią zdyszana. Jak zwyklę pięknie prezentowała się w swoim stroju
-Zostaję na wakacje, a to się równa? 
-No dawaj. - ponaglała mnie przyjaciółka. 
-Więcej sesji, więcej siatkówki i więcej odpałów. - uśmiechnęłyśmy się do siebie. 
 Zadzwonił dzwonek na lekcje. Hiszpański. Uwielbiam ten przedmiot, ale nauczycielki nienawidzę. O wszystko się czepia. Wolnym krokiem ruszyłam do klasy i zajęłam miejsce razem z Becky w ostatniej ławce. Gdy lekcja się zaczęła zauważyłam zakłopotanie na twarzy mojej przyjaciółki. 
-Co jest? Stało się coś? -spytałam ją szeptem. 
-Nie, nic się nie stało.- odpowiedziała spoglądając w okno. 
-Widzę to po twojej twarzy. 
-Wydaję ci się. - spojrzała się na mnie. 
-Besky mnie nie okłamiesz. - ponaglałam ją. 
-Logan z przyjaciółmi przyjeżdża na wakacje tutaj. 
-Że co?! - krzyknęłam na całą klasę aż się wszyscy na mnie spojrzeli. 
-Nikola uwaga! - wrzasnęła nauczycielka. - Jeśli cię lekcja nie interesuje to chociaż pozwól innym brać w niej udział. 
 Nie przejmowałam się nią. Patrzyłam na Becky mając nadzieję, że kłamie. Żarty sobie ze mnie robi, ale nie. Będę musiała jakoś go znieść i nie powiesić się przy tym. 
***
Cześć, witamy was na pierwszy wspólnym blogu Karoliny&Basi xD Na blogu będziemy zamieszczać rozdziały naszego wspólnego opowiadania o zespole Big Time Rush. Mamy nadzieje, że nasza historia wam się spodoba i będziecie chętnie odwiedzać naszego bloga by zobaczyć kolejne rozdziały. Prosimy i zarazem dziękujemy za wszelkie komentarze : ) Pozdrawiamy, xoxo, Karolina/logusiowa12 oraz Basia/Becky/Basanti.