*Oczami Becky*
Nastał kolejny dzień w North Richland Hills. Deszcz wciąż delikatnie kropił, ale było znacznie lepiej niż dnia ubiegłego.
Pierwsze, delikatne promienie słońca wpadające przez okno mojego pokoju, zmusiły mnie powstania około godziny dziesiątej. Zmartwiona wrzaskami, które dobiegały z dołu pobiegłam sprawdzić co się stało.
Kendall, James i Carlos zachowywali się jak dorośli hrabiowie i w swoich piżamach, siedząc w jadalni popijali kawę w porcelanowych filiżankach mamy. Taka atmosfera zapanowała dopiero kilka sekund po tym jak znalazłam się w jadalni, gdyż wcześniej ci kulturalni panowie darli się na cały głos.
-Co wy tutaj robicie?- zapytała, nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego.
-Pijemy kawę i jemy ciasteczka, młoda damo.- odpowiedział Carlos i puścił oczko do pozostałych.
-Na prawdę. Jakieś dwie minuty tamu wydawało mi się, że pakujecie się na wspólne wakacje w Las Vegas z hipopotamem i małpą. - odpowiedziałam.
-Ależ to nie dorzeczne! Na jakiej podstawie śmiesz nas oskarżać.- zaprotestował moim słowom James.
-Pomyślmy- otwarta walizka, gitara, dwie tony ubrań i popcorn na podłodze chyba o czymś świadczą.- wyjaśniłam.
-Kurde, a mówiliście, że nie zauważy.- wyszeptał Carlos do chłopaków, przez mocno zaciśnięte zęby.
-Ehh, chłopcy. Macie czterdzieści minut, żeby to posprzątać. Jak wrócę ma być czysto a na stole ma stać śniadanie dla mnie.- oświadczyłam i w szybkim tempie udałam się do łazienki.
*Oczami Carlosa*
-Ja i James się zajmiemy sprzątaniem, a ty Kendall zrobisz Becky śniadanie. Tylko błagam- nie otruj jej.- rozdzieliłam obowiązki i każdy wziął się do roboty.
Po upłynięciu czterdziestu minut, Basanti wróciła do jadalni.Nie zwracając uwagi na odwaloną przez nas robotę usiadła do śniadania i tak jak co dzień go zjadła.
-No chłopcy, świetnie się spisaliście. A teraz żegnam was. Idę odebrać wyniki.- oświadczyła dziewczyna i po krótkich chwilach, nie było jej w domu.
*Oczami Becky*
Szłam powoli w kierunku domku Nicole. Ciepły, letni wiatr targał moje szatynowe włosy. Niespodziewanie na swojej drodze ujrzałam Jacka.
-Odejdź.- powiedziałam, nie mając ochoty na żadną konwersacje z nim.
-Wróć do mnie.- oświadczył, a ja wybuchnęłam ironicznym śmiechem.
-Mam do Ciebie wrócić? Po tym jak mnie zdradziłeś, jak okradłeś moją rodzinę i ja zwyzywałeś?! Jesteś skończonym dupkiem i idiotą jeśli myślisz, że do Ciebie wrócę.- oświeciłam chłopaka, gorzkimi słowami.
On jednak nie zamierzał się poddać. Chwycił mnie za nadgarstki i bardzo mocno je ścisną tak, że po woli traciłam w nich czucie. Jednak miałam wyjście z tej sytuacji. Wystarczył mi dwa ruchy, aby powalić chłopaka na ziemię.
-Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie i do mojej rodziny.- poinformowałam chłopaka i odeszłam.
***
*Oczami Nicole*
*Tydzień później*
Minął okrągły tydzień. Ja i Becky ukończyłyśmy liceum. Maturę napisałyśmy bardzo dobrze i świadectwa też nie były złe. W tamtym momencie szłyśmy ulicami Los Angeles. Logan nie chciał długo czekać, dlatego od razu po zakończeniu roku szkolnego przeprowadziliśmy się do L.A... już na stałe.
W tamtej chwili wracałam wraz z przyjaciółką z centrum handlowego, gdzie kupiłyśmy ubrania na wieczór. Mieliśmy sobie zorganizować imprezę- nie wielką, bo tylko dla naszej szóstki, ale imprezę.
Gdy dotarłyśmy do domu, dochodziła godzina piąta, co znaczyło, że mamy tylko godzinę na przygotowania. Czym prędzej udałam się z Basanti do naszego pokoju, aby przygotować się na wieczór. W przygotowaniu pomagałyśmy sobie nawzajem, przez co mój strój i stój Becky, były wspaniałe.
Gdy impreza się rozpoczęła, czekała nas wizyta niespodziewanego i niezbyt przyjaznego gościa.
*Oczami Becky*
Szłam powoli w kierunku domku Nicole. Ciepły, letni wiatr targał moje szatynowe włosy. Niespodziewanie na swojej drodze ujrzałam Jacka.
-Odejdź.- powiedziałam, nie mając ochoty na żadną konwersacje z nim.
-Wróć do mnie.- oświadczył, a ja wybuchnęłam ironicznym śmiechem.
-Mam do Ciebie wrócić? Po tym jak mnie zdradziłeś, jak okradłeś moją rodzinę i ja zwyzywałeś?! Jesteś skończonym dupkiem i idiotą jeśli myślisz, że do Ciebie wrócę.- oświeciłam chłopaka, gorzkimi słowami.
On jednak nie zamierzał się poddać. Chwycił mnie za nadgarstki i bardzo mocno je ścisną tak, że po woli traciłam w nich czucie. Jednak miałam wyjście z tej sytuacji. Wystarczył mi dwa ruchy, aby powalić chłopaka na ziemię.
-Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie i do mojej rodziny.- poinformowałam chłopaka i odeszłam.
***
*Oczami Nicole*
*Tydzień później*
Minął okrągły tydzień. Ja i Becky ukończyłyśmy liceum. Maturę napisałyśmy bardzo dobrze i świadectwa też nie były złe. W tamtym momencie szłyśmy ulicami Los Angeles. Logan nie chciał długo czekać, dlatego od razu po zakończeniu roku szkolnego przeprowadziliśmy się do L.A... już na stałe.
W tamtej chwili wracałam wraz z przyjaciółką z centrum handlowego, gdzie kupiłyśmy ubrania na wieczór. Mieliśmy sobie zorganizować imprezę- nie wielką, bo tylko dla naszej szóstki, ale imprezę.
Gdy dotarłyśmy do domu, dochodziła godzina piąta, co znaczyło, że mamy tylko godzinę na przygotowania. Czym prędzej udałam się z Basanti do naszego pokoju, aby przygotować się na wieczór. W przygotowaniu pomagałyśmy sobie nawzajem, przez co mój strój i stój Becky, były wspaniałe.
Gdy impreza się rozpoczęła, czekała nas wizyta niespodziewanego i niezbyt przyjaznego gościa.